Please assign a menu to the primary menu location under menu

Tajlandia

Tajlandia

Songkran, czyli śmigus dyngus po tajsku.

water-fight-989540_1280pixabay.com

Rytualne polewanie się wodą kojarzy się przede wszystkim z Wielkanocą. Jednak Lany Poniedziałek to nie jedyny tego typu zwyczaj na świecie!

Ostatnią Wielkanoc spędziłam w Tajlandii, gdzie w tym czasie miały miejsce obchody tajskiego Nowego Roku. Songkran, bo o nim mowa to radosny festiwal, który do złudzenia przypomina polski śmigus-dyngus, ponieważ nieodłączną jego częścią jest właśnie lanie się wodą!

Zobaczcie jak świętuje się tajski Nowy Rok w Bangkoku!

W centrum wydarzeń znaleźliśmy się niedługo po dotarciu do dzielnicy Khao San. Dotarliśmy tam wodnym tramwajem, a zaraz po wstąpieniu na ląd stały naszym oczom ukazały się liczne grupy autochtonów wyposażonych w butelki, wiadra i inną broń wodną. Szczerze mówiąc przyjęliśmy to z lekkim przerażeniem i początkowo próbowaliśmy stąpać godnie i na sucho.

Przysiedliśmy w jakiejś knajpce na obiad i poczęliśmy obserwować sytuację. Otóż przy stoliku obok siedział łowca! Wyposażony w wielką wodną spluwę, atakował ludzi ukrywając się potem niewinnie za stołem i spożywając swojego changa i pad thaia. Z każdą chwilą na ulicy przybywało uzbrojonych, w najróżniejszym wieku, począwszy od dzieciaków po całkiem leciwe babcie. Podstawowe wyposażenie składało się na karabin, który za niewielką opłatą można było załadować wodą w wielkich kontenerach.

Po uzupełnieniu kalorii (płynnych i stałych), ruszyliśmy dalej i weszliśmy w zamkniętą (w celu walk wodnych) ulicę. Okazało się, że to już najwyższa pora schować suchość do kieszeni. Niestety, bycie atakowanym bez możliwości obrony, szybko nam się uprzykrzyło i zgodnie stwierdziliśmy, że raz się żyje i…zaopatrzyliśmy się w karabin. Zabawa, trzeba przyznać, była przednia (oprócz tego razu, kiedy ktoś mi wylał wiaderko wody prosto na twarz, a w mojej głowie powstał obraz cyklu rozwojowego ameby, która właśnie mogła się zalęgnąć w moim oku). Niestety dokumentacja jest, z wiadomych przyczyn, dość wybrakowana. Niemniej jednak po trudach walki, przysiedliśmy w jakieś knajpce przy piwku i próbowaliśmy coś uwiecznić.

Warto dodać, że świętowanie trwa dwa dni i nie ogranicza się tylko do Khao San! W tym czasie ciężko się po Bangkoku poruszać pozostając suchym. Na szczęście temperatury są wysokie, więc wiadro zimnej wody wcale nie jest takie najgorsze. Warto tylko uważać na ameby!

Jak Wam się podobają takie noworoczne celebracje?

error: Content is protected !!